Edytowano: To nie jest maska Kallos, lecz Serical :) Za wszystkie "Kallosy" w recenzji przepraszam! Błąd ten wynika ze złego wpisania produktu w KWC, byłam przekonana (i nie tylko ja), że to Kallos.
Bardzo długo śliniłam się do tej maski, by ją gdzieś zdobyć - chodziłam do bardzo wielu hurtowni fryzjerskich w mojej okolicy, wypytując o ten słynny hit. W większości miejsc panie rozkładały jedynie ręce, prawdopodobnie nigdy wcześniej nie słysząc o firmie Kallos, to było moje największe zdumienie ;) Aż w końcu się wkurzyłam, zamówiłam przez Internet razem ze słynną maską Stapiz Sleek Repair&Shine (którą, tak przy okazji, uwielbiam!) i po sprawie. Czy się sprawdziła?

Na początku bardzo zastanawiało mnie opakowanie 1500 ml, gdyż dotychczas czytałam głównie o wersjach litrowych... Ale skład się zgadza (jest dokładnie taki sam), opakowanie identyczne i przez Internet można kupić wersję 1500 ml w wielu miejscach, stąd moje przekonanie (oby było prawdziwe), że nie jest to żadna podróba ;) Swoją maskę kupowałam w sporej drogerii internetowej więc nie sądzę, żeby coś mogło być nie tak.

Opakowanie plastikowe, charakterystyczne dla masek :) Było zabezpieczone folią, co widać w postaci drobnych skrawków na brzegach. Raczej dobrze się dokręca. Moja wersja 1500 ml jest tak głęboka, że wydobywam maskę plastikową łyżeczką ;)

Zapach maski nie przypadł mi do gustu, ciężko go określić. Niby mleczny, niby przyjemny, ale jednak jakiś taki mdły i nijaki. Na początku miałam wrażenie, że długo utrzymuje się na włosach, ale jakoś tak z biegiem czasu chyba się do niego przyzwyczaiłam i wyczuwam go po myciu może przez godzinkę :)
Konsystencja w sam raz, maska nie jest ani za gęsta, ani za rzadka, nie spływa z włosów. Jest raczej wydajna, co przy takiej nieprawdopodobnie niskiej cenie (do 20 zł za 1500 ml) jest zabójcze :)

W kwestii działania mam troszkę mieszane uczucia - na początku byłam zachwycona, włosy były bardzo miękkie, super łatwo się rozczesywały, były błyszczące... Z biegiem czasu było coraz gorzej (przeproteinowanie?) więc przestałam używać jej regularnie, sporadyczne stosowanie przynosiło znacznie lepsze efekty. Ale im więcej dobroci serwowałam włosom (maski różnych firm), tym zrobiły się bardziej wybredne i zaczęły reagować na nią jak na zwykłą odżywkę do codziennego stosowania. Z całą pewnością maska trochę nawilża włosy i sprawia, że są bardziej miękkie. W kwestii ułatwienia rozczesywania bywa różnie, czasami moje włosy współpracują z nią bardzo dobrze, czasami gorzej (takie są humorzaste... ;)). Trzeba uważać z ilością i aplikacją - jeżeli zachowuję bezpieczną odległość od skóry głowy, nie obciąża włosów, ale jeśli nałożę trochę za blisko skóry, to przetłuszczają się szybciej.
Baaardzo często używam jej do pierwszego O w metodzie OMO, głównie ze względu na stosunek ceny do ilości (po prostu nie jest mi jej aż tak bardzo szkoda ;))- w tym celu spisuje się super, po takim myciu włosy są bardziej miękkie niż po klasycznym :) Przydaje mi się to szczególnie teraz, w czasie remontu, gdy moje włosy oblepione codzienną warstwą pyłu z 50-letniego tynku (musimy kuć w ścianach, więc unosi się go bardzo wiele...) wymagają szczególnej troski :(


Plusy: stosunek ceny do ilości, odpowiednia konsystencja, nie obciąża jeżeli aplikujemy tylko na długości włosów, świetnie sprawdza się jako pierwsze O w metodzie OMO
Minusy: dostępność (najłatwiej przez Internet), nie przepadam za jej zapachem
Plusy/Minusy: z działaniem bywało różnie, czasem super wygładzała, nawilżała włosy i ułatwiała rozczesywanie, czasami było trochę gorzej
Cena: do 20 zł
Pojemność: 1500 ml, 1000 ml oraz 275 ml
Podsumowując, jest to bardzo ciekawa maska, z całą pewnością warta wypróbowania - bardzo tania i istnieje szansa, że się dobrze sprawdzi, u mnie z tym bywało różnie - raz lepiej, raz gorzej. A nawet jak się nie sprawdzi, można ją zużyć na przykład do pierwszego O w metodzie OMO lub wzbogacić ją innymi dobrociami :) Podobno nielubiane odżywki można też zużyć w postaci poślizgu do golenia nóg, ale tego jeszcze nigdy nie próbowałam. Nie jest to mój hit, ale pewnie jeszcze u mnie zagości :)
Kilka lat ramy używałam namiętnie. Ńie wykluczam, źe kiedys do niej powroce.
OdpowiedzUsuńteż bardzo lubię ta odżywkę, szkoda, że nie ma jej do kupienia w irlandii :(
OdpowiedzUsuńCałuski
Mam Kallos Latte w mniejszym opakowaniu i działanie ma niezłe - włosy są miękkie i błyszczące, wyglądają świeżo nawet 3-4 dnia po myciu. Jedynie przeszkadza mi ten budyniowy zapach. Dużej wersji nie kupię, bo nie lubię być "przywiązana" do jednego kosmetyku, no i ten zapach mnie "odstrasza" od większej ilości niż małe opakowanie.
OdpowiedzUsuńmialam ją, faktycznie jest strasznie tania :D
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej od jakiegoś czasu mam na nią ochotę :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam jej zapach! :)
OdpowiedzUsuńMam pytanie, jakiego szamponu i drugiej odżywki stosujesz do OMO? :)
OdpowiedzUsuńSzczerze, to biorę, co akurat mam pod ręką :) Nie mam żadnego ulubionego trio :) Szampon akurat mam L'Oreal Fibralogy i Babydream - używam zamiennie, a odżywka L'Oreal Fibralogy i Nivea Hydro Care, ale jak mi się skończą, to pewnie kupię coś innego, więc się nie przywiązuję :)
UsuńCzęsto ją widuje, i wielka chęć mam ja kupić.
OdpowiedzUsuńJa ją używam raz w tygodniu i dobrze się sprawdza :)
OdpowiedzUsuńMam i męczę 500 ml, bo kupowałam na w spółkę z przyjaciółką, jest ok, ale bez większego szału.
OdpowiedzUsuńfajne, że znalazłaś jej zastosowanie :)
OdpowiedzUsuńja bardzo czeto mam tak, że jestem zachwycona z kosmetyku, ale na początku bo później czar pryska :(
To jest moja ulubiona maska, w przeciwieństwie do Ciebie uwielbiam jej zapach :)
OdpowiedzUsuń