Nim się obejrzeliśmy, nastał grudzień. Bardziej niż kalendarz, uświadomiła mi to... temperatura. Niedawne odczuwalne -16 stopni z powodu lodowatego, przeszywającego wiatru, dało mi się we znaki! W listopadzie nie zawitało u mnie wiele nowości - brałam udział w akcji #wlistopadzieniekupuję (aż do Black Friday :D).
Odżywki Anwen kusiły mnie od ich premiery :) W związku z tym, gdy z okazji Black Friday w sklepie Anwen pojawiło się 20% zniżki, postanowiłam je kliknąć, szczególnie że moje zapasy całkiem stopniały - w ten oto sposób moje szeregi zasiliła Proteinowa Magnolia, Emolientowy Irys i Nawilżający Bez, czyli trio równowagi PEH. Opakowania są przepiękne, a w całym pokoju roznosi się piękny zapach bzu - mimo że odżywka jest dobrze zamknięta ♥
Z kolei na pędzle Lovenue miałam chęć od ponad roku, ale chciejstwo pogłębiło się wielokrotnie po wpisie Agaty Smaruje. Jak widać, realizacja tego chciejstwa zajęła mi trochę czasu, ale -20% podczas Black Friday ułatwiło podjęcie decyzji. Rozpakowałam je wczoraj, co możecie zobaczyć na InstaStories wraz z moimi pierwszymi wrażeniami.
Z Senelle wybrałam cztery produkty, które ciekawiły mnie już od dawna. Delikatny żel do mycia twarzy, którego wielką odlewkę miałam od Pasje Karoliny, a odlewka ta rozbudziła we mnie apetyt na więcej - żel jest bardzo łagodny, a przy tym świetnie myje ;). Oczyszczający olejek do demakijażu, którego gigantycznym atutem jest jego hydrofilność (zawiera emulgator, więc spłukuje się wodą) - większość marek wypuszcza olejki bez emulgatora, za którymi przepadam mniej, więc to dla mnie ogromny atut. Bardzo dobrze zmywa makijaż i pięknie pachnie. Odnawiający peeling do twarzy, który miał mój kredyt zaufania już na starcie, ponieważ wcześniej miałam peeling z serii letniej, który był genialny. Ten również fantastycznie oczyszcza skórę! Oraz optymalizujący krem pod oczy, którego historia jest podobna do peelingu - krem pod oczy z serii letniej był świetny, więc byłam ciekawa jesiennego. Tu również jak na razie wrażenia bardzo na plus.
Z Resibo dotarła do mnie paczucha z zestawem ratunkowym :) Jest to krem S.O.S. - mocno treściwy, mocno odżywczy, do całego ciała, w tym również do twarzy. Łagodzi, zapobiega utracie wody, zmniejsza zaczerwienienia i regeneruje skórę. Podoba mi się, że jest bardzo łagodny (przetestowany na popękanych z suchości kostkach - nic nie piekło). Jest dość tłusty, więc sprawdzi się jako "opatrunek" na noc. Kremu do rąk mam już drugą tubkę i on z kolei świetnie się wchłania! W pełni komfortowo mogę go używać wielokrotnie w ciągu dnia, również pracując z dokumentami. Lekki, ale skutecznie pielęgnujący krem, bardzo fajny! Aż sobie teraz wzięłam i się posmarowałam ;)
Jest też kilka nowości Drogerii Natura, które niebawem pokażę w osobnym wpisie - kryjące korektory Kobo i Sensique, a także piękne paletki My Secret - jak zawsze powalające pigmentacją!
Od AVON otrzymałam dwa zapachy Life Colour, które powstały przy współpracy marki z Kenzo Takada. Muszę przyznać, że wersja damska jest pierwszym zapachem, który nie przypadł mi do gustu. Jak dotąd wszystkie zapachy AVON bardzo mi się podobały (a było ich aż 7!). Ba, niektóre nawet z czystym sumieniem zaliczyłabym do grona ulubieńców (szczególnie niedawny fioletowy Rebell i Free). Według niektórych ten zapach jest lekko mydlany, dla mnie po prostu lekko gryzący w nozdrza. "W kompozycji dla niej znajdziemy lilię wodną, białą herbatę, fiołek i kojarzone z Japonią drzewo wiśniowe. W nucie bazowej lekko gra piżmo, kwiaty irysa i paczuli. To zapach dla kobiet kochających życie, czerpiących radość z każdej chwili. Dodaje energii i mocy, ale także podkreśla delikatną i subtelną stronę kobiecości."
Z kolei wersja męska jest dość uniwersalna i klasyczna, mąż chętnie używa ;) "W kompozycji dla niego zamknięto mnóstwo różnorodnych przypraw i aromatycznych olejków. Od nut owoców jałowca, poprzez najważniejszy aromat liści fiołka, podkreślony obecnością geranium oraz anyżu. Nuty zamykające kompozycję oscylują wokół drzewa cedrowego, piżma oraz kłączy irysa."
Z listopadowego spotkania z "moimi dziewczynami" przyniosłam dwie rzeczy - maskę Insight Anti-Frizz od Bogusi (wymieniłyśmy się - Bogusia ode mnie przygarnęła szampon) i odlewkę olejku do demakijażu Annabelle Minerals Stay Pure od Pauliny. Tym razem spotkałyśmy się w Jedz Pij Tańcz w Gdyni, gdzie w najlepszym towarzystwie zjadłam pyszną pizzę (Carbonara) i pierwszy raz piłam białe grzane wino (do tej pory tylko czerwone), które było przepyszne! Z syropem kokosowym, kardamonem i jabłkiem, muszę takie zrobić.

Muszę przyznać, że w listopadzie przybyły mi same cudowne rzeczy! :)
Co wpadło Wam w oko?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz