Marzec był miesiącem specyficznym pod względem kosmetycznych nowości. Ilościowo kupiłam bardzo niewiele, ale za to jakościowo jest przyjemnie :) Byłam również na targach Ekocuda, na których nie kupiłam nic (dosłownie - zero), a i tak wróciłam z torbą pełną dobroci. Jak to jest? :)
W marcu kupiłam dosłownie 4 rzeczy. Puder Laura Mercier miałam przyjemność poznać dzięki zoili, która podarowała mi hojną odsypkę w październiku. Mogłam go więc przetestować na tyle porządnie, by jednoznacznie stwierdzić, że muszę go mieć, a jego fenomen jest uzasadniony :) Krążyły pogłoski, że promocja na produkty do makijażu twarzy w Douglas będzie na początku stycznia i wyczekiwałam jej, przebierając niecierpliwie nogami, zatem moje rozczarowanie, gdy żadna promocja się nie ukazała, było ogromne. Również w lutym nie nadarzyła się żadna korzystna okazja do zakupów. Dopiero w marcu ów puder pojawił się w ofercie miesiąca w dobrej cenie, więc nie zastanawiałam się ani chwili. Z pewnością napiszę o nim coś więcej we właściwym czasie :) Pędzel Zoeva 238 wisiał u mnie na chciejliście już jakiś czas, więc gdy Bogusia zaproponowała wspólne zamówienie (było -20% na Zoevę) wraz z darmową dostawą, również podjęłam decyzję, że biorę :) Brakowało mi takiego małego, precyzyjnego pędzelka do zadań specjalnych :) Chciałam jeszcze model 240, ale niestety był wykupiony. Z kolei na słynny korektor Tarte Shape Tape również polowałam od kilku miesięcy, ale nie było żadnej korzystnej okazji. Raz już nawet miałam kursor na guziku składającym zamówienie, ale odpuściłam. Więc gdy dowiedziałam się o kodzie rabatowym -15% oraz darmową wysyłką ze Stanów - postanowiłam skorzystać. Mydło Protex pasuje tu jak śledź do ciasta :) Ale nie byłabym uczciwa, gdybym ten zakup pominęła, więc jest :D Potrzebowałam pilnie "na już", ponieważ poprzednie (Ultra) mi się skończyło. Tym razem zdecydowałam się na wersję Fresh. Dobrze myje pędzle, łatwo się wypłukuje. Myję nim również gąbki w drugim etapie (Jak myć gąbki do makijażu).
Marcowe zakupy uważam za bardzo udane. Na puder, korektor i pędzel polowałam od dłuższego czasu i w każdym przypadku skorzystałam z korzystnej okazji - ale takiej serio korzystnej, nie pseudopromocji ;) Mydło to zakup oczywisty i bezwzględnie potrzebny.
Marcowe zakupy uważam za bardzo udane. Na puder, korektor i pędzel polowałam od dłuższego czasu i w każdym przypadku skorzystałam z korzystnej okazji - ale takiej serio korzystnej, nie pseudopromocji ;) Mydło to zakup oczywisty i bezwzględnie potrzebny.
Jak wspomniałam we wstępie, w marcu uczestniczyłam w targach kosmetyków naturalnych Ekocuda. Nie kupiłam podczas targów dosłownie nic - z kilku powodów. Po pierwsze i najważniejsze, w chwili obecnej niczego mi nie brakuje, więc ewentualne zakupy byłyby wyłącznie zachcianką, a nie potrzebą. Po drugie - wiele produktów dostępnych na targach jest też dostępnych stacjonarnie bądź online w sklepach, w których raz na jakiś czas zamawiam, więc mogę je sobie dorzucić do koszyka wtedy, gdy faktycznie będę ich potrzebować. Po trzecie - ceny na targach nie zawsze były atrakcyjne. I w ten sposób Paulina kupiła bazę pod cienie Lavera w takiej cenie, w jakiej miałaby ją online z wysyłką w dowolnym momencie. A pasta Fresh&Natural kosztowała tam 40 zł, podczas gdy w aptekach sieci doz kosztuje 30,99 zł z odbiorem w aptece. Oczywiście niektóre ceny były korzystne, ale niestety trzeba było mieć dobre rozeznanie. Po czwarte - tłum! Oczywiście nie ma co się dziwić, że wydarzenie przyciągnęło wiele osób (przecież mnie również... ;)), ale mnie takie przepychanki i oddechy ludzi na karku z kategorii "no szybciej wybieraj, no!" totalnie zniechęcają. Niektórzy też zupełnie nie potrafią się zachować i w ten sposób jedno ze stoisk zostało całkowicie zablokowane przez jedną (!) osobę. Spokojnie zmieściłybyśmy się obie, żeby pomacać, poswatchować, wystarczyłoby zrobić pół kroku w bok i nadal byłoby każdemu wygodnie. Ale nie, nie ustąpi święta krowa... Nie wystarczyło mi cierpliwości, odeszłam. No i po piąte - dzień wcześniej kupiłam Tarte, więc uznałam, że dalsza zakupowa rozpusta będzie z mojej strony zwyczajnie głupia :)
Niemniej jednak, wróciłam z pełną siatą dobroci :D Na targi wybrałyśmy się w świetnym gronie (Bogusia, Justyna, Iza, Paulina), niestety dwie dziewczyny nie mogły dotrzeć, ale bardzo je ściskam :* (Karolina, Ania). Po wydarzeniu poszłyśmy na pizzę, a później jeszcze na spacer i kawę, choć już w niepełnym gronie, bo nie każdy mógł zostać dłużej :) Była to, jak zawsze, świetna okazja do przemiłego spędzenia czasu i pogaduch, ale również wszelkich wymianek, prezentów, odlewek i odsypek. I w ten oto sposób od Justyny przygarnęłam: słynną piankę Cosnature, podkład Lumene Glow, krem pod oczy Naobay, olejek pomarańczowy, odlewkę maski Rapan, kremu pod oczy Make Me Bio, Oleokremu Biovax Caviar, peelingu Almond Scrub Make Me Bio i olejku do włosów Biolove. Od Izy dostałam niespodziankę w postaci maseczki w płachcie :). Od Pauliny dostałam lakier NeoNail Aquarelle Emerald, masę odsypek Meow Cosmetics, odlewkę serum Lumene Light i odsypki Lily Lolo (podkład, puder). Pożyczyła mi też kilka innych lakierów do zabawy, bym mogła sobie porównać różne efekty i sprawdzić, czy mi się to w ogóle spodoba <3. Z kolei Bogusia realizowała zamówienie w Minti (to pędzel Zoeva z pierwszego zdjęcia z wpisu, więc zdublowałam ;)) i pożyczyła mi pomadkę MAC w odcieniu Cosmo, która ogromnie przypadła mi do gustu i rozważam zakup w przyszłości :).
W ramach współpracy z Costasy, przyszła do mnie (pięknie zapakowana) paczuszka z produktami Lily Lolo: podkładem mineralnym (China Doll), kremem BB (Fair), pudrem matującym (Flawless Matte) oraz pędzlem Super Kabuki, który jest mi już dobrze znany, ale uwieeeeelbiam go i możliwość posiadania drugiego na zmianę (gdy tamten schnie po myciu) będzie dla mnie zbawienna :). Otrzymałam również pełen komplet próbeczek, a wiecie, co to oznacza, prawda? Swatche!!! :D Jestem przeogromnie podekscytowana tymi testami i bardzo, bardzo się cieszę. Po Ekocudach dostałam odsypkę podkładu od Pauliny i bardzo przyjemnie mi się go nosiło (poza odcieniem, bo Warm Peach jest dla mnie za ciemny), więc cieszę się, że teraz będę mogła go nosić na co dzień we właściwym odcieniu :). Odlewkę kremu BB miałam ponad 2 lata temu od Hedonizm i eskapizm (pozdrawiam ciepło!), więc cieszę się, że będę go teraz mogła poznać bliżej, przy dłuższym stosowaniu. Z kolei o pudrze Flawless Matte słyszałam też wiele dobrego :). Wstępne wrażenia są pozytywne, a z całą pewnością pojawi się wpis we właściwym czasie.
Produkty Liqpharm zakupione przeze mnie w grudniu podczas Dnia Darmowej Dostawy - serum LIQ CC Light oraz LIQ CR sprawdziły się u mnie tak fantastycznie (klik - recenzja i konkurs!), że jest mi ogromnie miło, że mogę kontynuować ich stosowanie - tym razem w ramach współpracy z marką, którą bardzo cenię i kibicuję. Tworzą absolutnie fenomenalne sera do twarzy, czego najlepszym wyznacznikiem jest fakt, że do tego z retinolem (CR) mam chęć wrócić jesienią, a w przypadku serum z witaminą C (CC Light)... będę kontynuować kurację. A to się nie zdarza :) Zwykle kupuję coś nowego z nadzieją, że "może będzie lepsze", a to jest tak idealne, że chcę przy nim zostać, bo spełnia 100% moich oczekiwań. Z moich ust to największy komplement ;). Tak więc właśnie otworzyłam drugą buteleczkę CC Light, zaś z serum z witaminą E (CE) mam styczność po raz pierwszy :)
Z kolei dzięki sklepowi Matique, testuję dwa produkty bardzo ciekawej marki Coslys: szampon do włosów przetłuszczających się oraz płyn do demakijażu z ekstraktem z lilii (który został wyróżniony różnymi nagrodami). Przesyłka dotarła do mnie na początku marca, więc po miesiącu stosowania mam już w miarę ugruntowane zdanie :). Wypatrujcie recenzji, bo ten płyn do demakijażu jest świetny! :).
W tym miesiącu AVON rozpieścił dwukrotnie - w pierwszej przesyłce znalazły się najnowsze perfumy EVE (Confidence, Alluring), które całkowicie trafiają w mój gust zapachowy, choć odrobinkę rozczarowała mnie ich trwałość :( Niemniej jednak są bardzo ładne i na co dzień używam z przyjemnością. W przesyłce znalazłam również duży album-segregator (We R Memory Keepers) i karteczki do uzupełniania (Project Life) :) W drugiej paczuszce znalazł się tusz do rzęs AVON True Ultra Volume oraz termiczna zalotka do rzęs. Prezenty w przesyłkach zawsze są bardzo ciekawe i kreatywnie dopasowane do zawartości :)
Z Klubu Przyjaciółek Nivea dotarły lekkie musy do pielęgnacji ciała w obu wersjach zapachowych (lekki ogórek i herbata matcha, dzika malina i biała herbata). Oba zapachy bardzo mi się podobają, choć faktycznie mają w sobie specyficzną, herbacianą nutę, nie jest to czysto owocowy zapach. Ciekawe, podobają mi się. Wrażenia ze stosowania są wstępne, ale jak na razie nie skradły mojego serca (jak np. ich olejek w balsamie). Niby jest to mus, ale jednak bardziej pianka (jak taka do włosów). Niby lekki, ale warstwa na skórze jest dość długo wyczuwalna zanim się wchłonie. W takim układzie nawilżenie powinno być konkretniejsze (niż gdyby skóra miała to natychmiast wypić), ale w sumie radzi sobie częściowo - z brzuchem, pośladkami i udami owszem, ale z rękami czy łydkami już niekoniecznie. Na razie moje odczucia są mieszane, a co będzie dalej - zobaczymy :)
Sporo fajnych rzeczy wpadło mi w marcu! Takich, których długo pragnęłam :)
A Wam coś wpadło w oko? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz